9 listopada 2015

Część II

Minęło już kilka dni, a ja wciąż jestem przykuta do tego niewygodnego łóżka w Skrzydle Szpitalnym. Mam już tego po dziurki w nosie... w złamanym nosie.
Każdego ranka pani Pomfrey prosi mnie:
-  Wytrzymaj jeszcze troszkę, kochaniutka.
Gdyby nie to, że Dumbledore zakazywał używać na mnie jakichkolwiek zaklęć, a lekarstwo podane przez naszą pielęgniarkę nie działało, już dawno mój nos wróciłby do normy.
Na szczęście nie jestem sama. Codziennie odwiedzają mnie tutaj mili goście. Tym razem swoją obecnością zaszczycił mnie sam dyrektor Hogwartu. Na moje nieszczęście zabrał tutaj kogoś ze sobą.
- Panno Granger, powinniśmy porozmawiać. - powiedział starzec, poprawiając swoje okulary połówki.
Nie ukrywam, że trochę stresowałam się tą rozmową, więc chciałam, żeby Dumbledore przeszedł do konkretów. Najgorsze było to, że cały czas czułam na sobie wzrok Draco, który stał obok dyrektora.
- Byłem pod działaniem Imperiusa - mruknął niechętnie Ślizgon.
Bardzo się zdziwiłam. Przez moment zastanawiałam się, czy on nie kłamie, ale spojrzałam w jego oczy i od razu wiedziałam - mówił prawdę.
- Nie zmienia to jednak faktu, że dla mnie nadal jesteś wredną szlamą - wycedził blondyn.
- Przepraszam, panie Malfoy, ale chyba zapędził się pan trochę za daleko - zwrócił mu uwagę Albus.
- Nie szkodzi, przyzwyczaiłam się - oznajmiłam, po czym zawinęłam się w ciepłą kołdrę.
Dumbledore poprosił Draco, żeby stąd wyszedł. Tym razem zwrócił się do mnie:
- Najprawdopodobniej klątwę wypowiedział ojciec Dracona. Jak zapewne wiesz, panno Granger, on jest śmierciożercą. Niestety chce, żeby jego syn też stał się jednym z nich. Nie mamy jednak wystarczających dowodów, więc aż do rozwiązania tej sprawy zabraniam ci rozmawiać ze Ślizgonami.
Starzec wręczył mi pięknie zapakowany prezent i zanim zdążyłam mu podziękować, ten już wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego. Postanowiłam od razu go odpakować. W paczce znajdowały się Musy-Świstusy o smaku pomarańczowym! Zrobiło mi się cieplej na sercu i przypomniała mi się moja rozmowa z Ronem na ten temat. Bardzo mnie ciekawi, gdzie on się podziewa. Dziś jeszcze mnie nie odwiedził.




O wilku mowa. Rudzielec wbiegł tutaj szybko, a ja od razu zażądałam wyjaśnień, dlaczego tak długo musiałam na niego czekać.
- Przepraszam... Nie mogłem być wcześniej - wyjąkał.
Dopiero po dłuższym przyglądaniu się, zauważyłam ranę na jego twarzy.
- Co się stało? - spytałam zaniepokojona wskazując na to miejsce.
- Nic takiego... - udawał Ron.
- Daj spokój, przecież widzę - oznajmiłam.
- Nieważne, zakończmy ten temat - poprosił Gryfon.
- Ronaldzie, kto ci to zrobił?! - krzyknęłam.
Kiedy zwracam się do niego pełnym imieniem, wie, że jestem naprawdę zdenerwowana.
- Wdałem się w bójkę... - przyznał się.
- Z kim? Kiedy? Gdzie? - zaczęłam go wypytywać.
- Z Malfoyem... Dzisiaj... Po tym, gdy podsłuchałem waszą rozmowę... Mam już dość tego typa, naprawdę - wyjaśnił. - Chcę, żeby się wreszcie od ciebie odwalił - dodał.
- W takim razie podsłuchałeś nieuważnie! - powiedziałam podirytowana. - Wyraźnie oznajmił, że był pod działaniem Imperiusa!
- Bronisz go, tak? - wkurzył się rudowłosy.
- Nie, ja tylko...
- Teraz będziesz się głupio tłumaczyć - przerwał mi. - Nie pozwolę, żeby ten dureń cię więcej tknął, nieważne, jaka klątwa go trafi. Zrozumiałaś?
Przytaknęłam. Poprawił mi kołdrę, po czym stała się rzecz niezwykła - Ron pocałował mnie w policzek.
-  Ty mój bohaterze! - wychrypiałam i po chwili zaczęłam się śmiać.
Nasze rozmowy mogłyby trwać wieczność. Teraz już jestem pewna. Wspaniale, że moim bohaterem jest osoba, którą kocham.

__________________

To już koniec tej miniaturki.
Tak, wcześniej były to rozdziały, ale stwierdziłam, że to idealny tekst, by zrobić z tego dwuczęściową miniaturkę



7 listopada 2015

Część I

Wpatrywałam się w jego duże oczy, przysłonięte rudymi włosami. Choć stał daleko ode mnie, wszędzie bym go rozpoznała. Zastanawiałam się, jak wytrzymałam z nim tyle lat. Zawsze sypał dowcipami przegryzając coś lub popijając sok z dyni, ale... czy to ten sam chłopak, który uważał mnie za przemądrzałą, wkurzającą pupilkę nauczycieli? Wiele się zmieniło.
Czekałam na pociąg do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. W pewnym momencie poczułam chęć porozmawiania z nim. Wstałam z dość niewygodnej ławki i podbiegłam do rudzielca, który wcześniej mnie nie zauważył.
- Ron! - powiedziałam wesoło obejmując go. 
- Hermiona!
Najwyraźniej ucieszył się na powitanie ze mną bardziej niż rok, czy dwa lata temu. Muszę przyznać, że dopóki nie błaga mnie o to, żebym napisała mu wypracowanie na historię magii, jest całkiem fajny. No, wręcz bardzo fajny.
- Gdzie Harry? - spytałam z czystej ciekawości.
Rudowłosego najwyraźniej nie zadowoliło to, co powiedziałam. Chyba chciał ze mną spędzić czas sam na sam. Niestety ja już się przyzwyczaiłam, że wszystko robimy razem, we trójkę.
- Potajemnie rozmawia z Ginny. Fred ostatnio ich nakrył na całowaniu się, ale na szczęście pogodziłem się z tym, że się spotykają. Myślą, że nikt o nich nie wie, a tak naprawdę trąbią o tym wszyscy - odpowiedział Ron,  dając mi do zrozumienia, że Harry pojawi się dopiero za chwilę.
- To może im nie przeszkadzajmy - odparłam z uśmiechem. 
Postawiliśmy nasze kufry na ziemię, po czym na nich usiedliśmy. Rozmawialiśmy między innymi o nowych smakach Musów-Świstusów sprzedawanych w Miodowym Królestwie i o przerażających Szyszymorach. Jak zwykle, chłopak musiał opowiedzieć jakiś kiepski dowcip (śmiałam się, udając, że wiem o co w nim chodzi). Nagle podszedł do nas wysoki blondyn. Poznałam go po twarzy, na której kleił się złośliwy uśmiech.
- Proszę, proszę. Wredna szlama i zdrajca krwi, idealne połączenie! - zakpił  Draco.
- Odwal się, Malfoy - od razu zareagował Ronald.
- Uwielbiam się śmiać z tak żenującego widoku - powiedział - Jak możesz tracić czas na taką głupią, nędzną dziewuchę?! A, no tak, zapomniałem. Została ci tylko ona, bo nikt inny cię nie zechce - parsknął śmiechem blondyn.
- Spójrz na siebie, okrutny, parszywy karaluchu! -  wykrzyknęłam mu to prosto w twarz, po czym z całej siły kopnęłam go w jego długą nogę.  
- Ała! - wrzasnął - Nie będę się z tobą dłużej użerać, szlamo! - oznajmił ze złością, po czym siłą zaciągnął mnie w jakieś dziwne miejsce, oszołamiając wszystkich dookoła, wraz z Ronem. Straciłam przytomność.

***

Powoli otwierałam oczy. Znajdowałam się w bardzo ciemnym pomieszczeniu, ledwo co widziałam. Zajrzałam do kieszeni... Ktoś wykradł mi różdżkę. 
- Zastanawiałem się, kiedy wydać cię Czarnemu Panu... - powiedział Draco Malfoy - Postanowiłem zrobić to już dzisiaj. Słysząc obelgi, które do mnie kierowałaś, dotarło do mnie, że nie będę dłużej czekać. Wyjawisz wszystkie informacje dotyczące Pottera. 
Skądś trafiło mnie zaklęcie Cruciatus. Upadłam na ziemię, rozbijając sobie nos. Krew wyciekała z niego bardzo szybko. Zwijałam się z bólu, czułam, że nie przeżyję nawet pięciu minut.
- To koniec, Granger! - syknął blondyn.
Znienacka pojawili się tutaj Harry, Ron i Ginny. Dopiero po chwili zrozumiałam, że udało im się to dzięki świstoklikowi. Rozejrzeli się, po czym wyciągnęli różdżki. Kierowali je w stronę Dracona. Nie miał szans. Później rudowłosy chłopak chwycił mnie za rękę i wraz ze mną, Harrym i Ginny wydostaliśmy się stąd za pomocą świstoklika. 

***

Znaleźliśmy się w Skrzydle Szpitalnym w Hogwarcie. Ginny natychmiast zawołała panią Pomfrey. 
Dumbledore czekał już tutaj na nas. 
- Wszystko w porządku, panno Granger? - spytał troskliwie siwobrody starzec.
Nie miałam siły, żeby odpowiedzieć. Krew cieknąca mi z nosa o mały włos nie wpadła mi do ust. 
Ron z niewielką pomocą Harry'ego zaniósł mnie na jedno ze szpitalnych łóżek. 
Siedzieli przy mnie, spełniając każdą moją prośbę. Poprawili mi kołdrę, przynieśli wody, a Ginny popędziła po lekarstwo. 
- Twój nos nie wygląda najlepiej - stwierdził Harry podając mi chusteczkę, którą mogłam wytrzeć krew spływającą po mojej twarzy.
- Dobrze, że jesteś cała. No, może poza tym złamanym nosem - uśmiechnął się Ron. 
Było mi bardzo miło ze świadomością, że ktoś się o mnie troszczy. Teraz czeka mnie wypytywanie dyrektora o to, co się stało. Jeśli chodzi o Rona, to... Czy to na pewno tylko przyjaźń? Czy to uczucie nie przeradza się w jakieś inne? Pozostawiając te pytania bez odpowiedzi, zasnęłam.


________________________

Witajcie, kochani!
Pierwszy rozdział napisany. Starałam się Was nim nie zanudzić, chciałam, żeby to opowiadanie ta miniaturka miała jakiś mocny początek. 
Przypominam, że jest to jedynie fanfiction, w którym wykorzystuję bohaterów wymyślonych przez J.K. Rowling i wydarzenia będą się znacznie różnić od tych zamieszczonych w książce.
Co o tym sądzicie?
To niesamowicie motywuje do dalszego pisania!
Pst: komentarz możesz napisać klikając tytuł posta i zjeżdżając na sam dół. 
Pozdrawiam, 
Twyla (Krakersowa).



Witaj!

Pragnę Cię powitać na moim nowym blogu z opowiadaniem.
Jeśli jesteś Potterhead i lubisz połączenie Ron + Hermiona - to miejsce właśnie dla Ciebie!
Prolog pojawi się już niebawem, tymczasem zachęcam do obejrzenia zwiastuna, który sama zmontowałam.


Proszę o komentarze z opiniami na temat moich wypocin.
Chyba każdy  pisarz marzy o czytelnikach, którzy na bieżąco komentują rozdziały i interesują się dalszymi losami bohaterów.

Piszcie co sądzicie o zwiastunie.
Chcę wiedzieć, czy ktoś w ogóle będzie to czytać, więc jeśli jesteś ciekawy, co się wydarzy - skomentuj lub dołącz do witryny (zaobserwuj).
Pozdrawiam,
Twyla.